Pojawiła się w międzyczasie relacja autorstwa kol. prezesa, ale i ona nie wywołała dyskusji.
Widzę więc tylko dwie możliwości, albo z prezesem się nie dyskutuje

Ja mimo wszystko, chciałbym jako przewodnik biorący udział w imprezie podziękować wszystkim, dzięki którym było nam dane spędzić te kilka dni w gronie ludzi oddanych pracy z czerwonym psem, oraz wszystkim, którzy tworzyli niezapomnianą, memoriałową atmosferę.
Pozwolę też sobie nieco rozwinąć zawarty w relacji opis swoich prac - wybaczcie tę odrobinę prywaty
Pierwsza praca – myśliwy strzelał na bliską odległość, ze zwyżki do odchodzącego na kulawy sztych warchlaka, na zestrzale dużo farby trochę mięśni i odprysk kości (najprawdopodobniej żebra). Suka podejmuje trop ale bez zapału, jakby z łaski, znam ten sposób zachowania i już wiem, że będzie pod górkę. W sumie wymęczone 5,8 km, ilość farby na tropie, pod koniec już znikoma, podejmuję decyzję o przerwaniu pracy, jestem przekonany, że dzik jest nie do dojścia. Postanawiam sprawdzić jeszcze trop byka, którego widzieliśmy na polu a którego zachowanie budziło nasze wątpliwości, okazuje się jednak że byk nie był strzelany. W tym samym czasie podjeżdża do mnie myśliwy i pyta czy nie widziałem jego teriera, odpowiadam że teriera nie widziałem ale podczas pracy na tropie dzika, dołączył do nas jamnik. W odpowiedzi słyszę że za dzikiem, którego szukaliśmy poszedł na oko właśnie jego terier i do tej pory nie wrócił. Następnego dnia rano, duet czeski sprawdzający moją pracę od miejsca ostatniej odnalezionej przeze mnie farby, poszedł po tropie jeszcze 600 metrów dochodząc do otwartych pól, po czym przerwał pracę.
Praca druga – myśliwy strzelał do przelatka sadzącego przez asfaltową drogę, na asfalcie widoczny rozprysk sadła. Pracę na tym postrzałku podejmują Węgrzy ale ostatecznie odpuszczają. Jadę jako pies kontrolny. Na miejscu jesteśmy przed 15-stą, Nuta bez wahania podejmuje trop i pewnie prowadzi, potwierdzając na odcinku kilometra pracę Węgrów. Dochodzimy do bagienka, następnie do młodnika ostro zarośniętego jeżyną, dopiero w jeżynach suka zwalnia i zaczyna kręcić. Widać, że dzik tutaj sporo namieszał, muszę zanurkować w jeżyny żeby odplątać otok (to to zdjęcie na stronie czeskiego klubu, na którym gość leży w jeżynach

Jeszcze raz serdeczne dzięki za organizację i towarzystwo.
Marcin