Majowy postrzałek...
Dzień zacząłem od spaceru z Dzwonkiem a następnie wypiłem kubek mocnej kawy... Dzień jak co dzień

Około godziny 8.00 zadzwonił do mnie telefon: ''Cześć!Słyszałem, że masz Posokowca... Chcesz go sprawdzić? Wczoraj wieczorem strzelałem do dzika, szukaliśmy go z innymi psami (jeden wszedł do nory)... Musieliśmy przerwać poszukiwania.'' Odpowiedziałem bez zastanowienia: ''Jedziemy! Daj mi godzinę''. Około godziny 10.00 byliśmy na miejscu. Dzwonek przygotowany do pracy. Idziemy na miejsce zestrzału, pies natychmiast podejmuje pracę. Podczas poszukiwania postrzałka żar lał się z nieba, Wszyscy byliśmy spoceni niczym świnie, Dzwonek cały czas ''ciągnął'' do przodu. W pewnym momencie zauważyłem po nim, że dzik jest coraz bliżej. Chwila zastanowienia, adrenalina coraz bardziej buzuje w żyłach. Podjąłem decyzję! Puszczam Dzwonka w gon a zaraz potem jest osaczenie. Dookoła nas starorzecza Wisły (okropny teren). Dochodzimy do dzika, ledwo widzę ''tańczącego'' Dzwonka. W pewnym momencie pies odskakuje na bezpieczną odległość. Pada strzał! Poszukiwania zakończone sukcesem. Postrzał - przednia rapeta, nisko.
Darz Bór!
