Szarża - co robić?!

wszystko co dotyczy pracy psa w łowisku. Wymiana doświadczeń o zachowaniu postrzałka, strategiach w jego dochodzeniu, niezbędnych akcesoriach itd.

Szarża - co robić?!

Postprzez lupus23 » 20 lut 2014, o 08:48

To pewnie powinien być nowy temat ale rozwinę go tu.
Co robić i jak zachować się gdy zaszarżuje dzik na człowieka .
Każdy przewodnik posokowca pewnie się z tym liczy a nie jeden to przeżył czy widział.Z jaką furia i siłą może atakować dzik przekonałem się łapiąc tylko 20 kg. odyniaszka.
W zagrodzie 10 na 10m łapałem go aby umieścić w większej zagrodzie i byłem pełen podziwu dla jego determinacji.Udało się go w końcu związać i zabrać.Wniosek jeden że nawet mały dzik może pokaleczyć i mocno poturbować człowieka.
W kole pamiętam pewne zdarzenie.
Na zbiorówce kilka psów dopadło rannego odyńca.
Za nimi ruszył naganiacz i gdy podszedł za blisko dzik zaszrżował.
Udało mu się uciec na drzewo ale odyniec nie odstąpił i krążył w koło naciskany przez psy.
Na wołanie naganiacza o pomoc przyleciał myśliwy i widząc co się dzieje wypalił do dzika,niestety spudłował.
Odyniec ruszył w kierunku myśliwego , który cofając się tyłem potknął się i wywrócił.
Dzik na którego od tyłu napierały psy przeskoczył myśliwego i całe towarzystwo popędziło w miot.
Myśliwego uratowało chyba to, że znikł nagle sprzed oczu dzika i nie odpuszczała go sfora psów.
Myśliwy blady jak ściana nie był w stanie dalej polować a dzika nie doszliśmy.
Pozostaje życzyć wszystkim przewodnikom aby nie przeżywali takich przygód.
D.B.
lupus23
 
Posty: 125
Dołączył(a): 20 lut 2014, o 08:07

Re: Szarża - co robić?!

Postprzez staniak ryszard » 20 lut 2014, o 08:48

Wszystko zależy o jakim spotkaniu z dzikiem mówimy czy jest to szarża zdrowego dzika czy rannego czy jest to spotkanie sprowokowane przez człowieka a także jaka pora roku temu towarzyszy jak również doświadczenie w takich przypadkach. Opiszę w kilku zdaniach moje przypadki, które są dosyć częste z racji codziennych wypadów w łowisko. Aktualnie lochy jeszcze nie wyszły z pasiakami a spotykane watahy dzików być może przeganiane po zbiorówkach na wszelki ruch w lesie od razu uciekają. Jeśli byłem bez psa a wszedłem na dziki to zawsze najpierw było ostrzegawcze fuknięcie, inaczej sytuacja wygląda od maja gdzie locha prowadząca może zaatakować bez uprzedzenia wtedy podwójnie staram być się czujny i bez potrzeby nie wchodzić na teren dzików i zawsze mam kij. W czasie wypadów z psem to tutaj mam sprawę prostą gdyż pies ,,pokazuje'' bliskość dzików, mam wtedy czas na schowanie się za drzewem lub bardzo ostrożne podchodzenie. W razie postrzałka nie cisnę się na ,,świeżego'' w wysokie trawy, tatarak,kukurydzę.
Było tych spotkań nie zaplanowanych sporo, uśmiałem się kiedy raz po zmroku idąc parkową alejką szła na przeciwko mnie kobieta z zakupami a za nią dzik szykował się do zwędzenia jej zakupów, puściłem Toresa aby dzik nie zrobił krzywdę kobiecie, która nic nie wiedziała o całej sytuacji a gon i związany z tym oszczek postawił ją na baczność, dopiero jak się obróciła zrozumiała co się dzieje, inne spotkanie na temat szybkości atakującego dzika, podchodzimy do zdrowego dzika po zachowaniu psa orientuję się, że sztuka jest duża a chcąc to utrwalić podeszłem na 20 metrów schowałem się za drzewem z komórką gotową do zdjęcia, czekałem na szarżę, w pewnej chwili jak ruszył to nawet nie zdążyłem nacisnąć aparatu a dzik już prawie siedział na psie setne sekundy i po akcji. Raz zdarzyło się mi dać nogi za pas jak szedłem wielkim nieużytkiem i poderwały się z watahy dwie lochy nie było drzew a kij nie pomógł, zażarte, goniły mnie wytrwale, gdyby nie pies to nie wiem czy bym się wywinął.
Mój opiekun zapytany na ten temat mówi, że on do końca stoi a chcąc ten sposób przetestować to przydarzyła się szarża niedużej loszki, stałem a strach z chwilą zbliżania dzika stawał się coraz większy w końcu nie wytrzymałem, podniosłem ręce do góry oraz wydałem okrzyk i już się widziałem nogami w górze, ale ominęła mnie dosłownie o metr, raczej już nie będę stosował tej metody bojąc się o stan mojego serca.
Z przeważających ilości sytuacji wybawił mnie pies więc jeśli to możliwe to lepiej nie prowokować napotkane dziki, spokojnie się wycofać, a w pogotowiu mieć zawsze jakiś porządny kij.
Młodego posoka dobrze jest najpierw przyuczyć w zagrodzie zanim spotka dziki w łowisku.
Avatar użytkownika
staniak ryszard
 
Posty: 86
Dołączył(a): 19 lut 2014, o 15:27
Lokalizacja: Katowice

Re: Szarża - co robić?!

Postprzez adam palinski » 20 lut 2014, o 08:49

Będąc młodą lekarką na rubieżach przyszedł do mnie pacjent .
Z rozprutym udem parę centymetrów powyżej kolana.
Zapytałam ; co się stało .
A dzik mnie ciachnął- wyjąkał.
Kładź się chłopcze na leżankę .
Zdejmij spodnie i buty .
O !!!!!!...dostrzegłam dużo męskości to mnie zainteresowało .
Taki męski a dzikowi dał się okaleczyć .
Pacjent spłoną rumieńcem niewinności a następnie pobladł .
Widząc że zrobiłam na nim duże wrażenie swoją niewątpliwą kobiecością .
Szybko podwiązałam to i tamto nie mylić z tym.
A następnie wezwałam pomoc - wozu reanimacyjnego marki warszawa.
Tak Pani Ewa Szumska by rozpoczęła kolejny odcinek Studia 202 w 60 minut na godzinę .
No ja Stanisław Szelc - nie Jan Kaczmarek .

A było to tak .
Jako dosłownie parodniowy legalny myśliwy wybrałem się niedzielnym porankiem do lasu otropić co się gdzie w nocy ruszało . Do zwyczaju należało że gdy goście ojca kończyli sobotni o /niedzielnego brydża to chodź dwa mioty brali . Wszyscy zapaleni myśliwi problem był z ich kompanem księdzem gdzie poranną posługę czynił , i zawsze albo sanie lub bryczka już pod plebanią czekała. Było jeszcze mroczno Mopsik ja i pojedynka 20 .Tuż za leśniczówką jest przejście pojedynka. Obcinam kolejne oddziały ponowa mrozik łagodnie szczypie w uszy . Kolejną ósemkę zamykam jest. Jeszcze raz wkoło został . Śpieszę się na umówione miejsce bo zaraz brydżyści przyjadą. Czterech nemrodów złaja pięć psów i nemro - dzik Adam. Obstawili na zatropie osoba duchowna . Ojciec pooglądał trop i stwierdził że to znany mu odyniec który odwiedzał ten rewir co jakiś czas . Zawsze byłem tym co podkładał tym razem ojciec postanowił że sam psy podłoży . Było mi to niesmak bo przy psach już kilka sztuk strzeliłem , a na linii to zawsze totolotek . Ostęp lasu niewielki rzadki z kępkami świerczyn widać na kilkadziesiąt metrów.
Psy w końcu puszczone z otoków po tropie cisza aż w uszach dzwoni. Widzę między drzewami ojca jak powolutku krok za krokiem oddala się idąc po tropie dzika. Tyle co zniknął już orkiestra gra . Po dłuższej chwili skowyt psa i orkiestra rusza . Padają dwa szybkie strzały prawie w echu to na pewno Pan Tadeusz tylko on tak szybko strzela. Orkiestra zawraca ale już nie graja Marsza Weselnego Mendel-sona ; wolno powoli Marsz Pogrzebowy Fryderyk Chopina. A emocje rosną , widzę jak spadają z chojaków płaty śniegu . Pojawia się duch w bieli śnieżnej staje nie ogania się psy doskakują jeden po drugim , mam go na 40 kroków niech ruszy nie ma jak czysto wstawić mu kuli . Nie ruszę się z miejsca bo już dostałem od ojca burę za taką partyzantkę; jeden w miocie. Co widzę - osobę duchowną skradającą się do strzału łaski . Pada pojedynczy strzał a w dzika demony piekieł wstąpiły . Pierwsza furia do psów jeden skowyczy drugi gdzieś frunie w powietrzu teraz nie psy go gonią a on psy . Pada kolejny strzał i tuż po strzale taka scenka . Dzik szarżuje na osobę wyświęconą a osoba strzelbę rzuca i z dzikiem w chowanego za grubym świerkiem. On zawraca ponawia atak to osoba myk za świerka dzik rozpędem przebiega zawraca i tak dwa razy .
Przy kolejnym nawrocie jest czysto mam go na czubek gwizdu strzelam i zmiana dzika obiektu do ataku . Mam pojedynkę nie zdążyłem przeładować - poczułem jedynie gorąco na udzie nogi , jak brzytwą przejechał . Nie dał za wygraną zawrócił i tym razem grochem domowej produkcji w ziejący z wściekłości gwizd. Zwalił się na 10 kroków a jechał poślizgiem , /masa razy prędkość jak by co / metr za mnie.

Zapomniał bym dodać ; tym sposobem rozpoczęła się przesympatyczna znajomość wtedy jeszcze z bardzo młodą lekarką. No ???? - chodź i dziś eksterier nadal jest.

To tej młodej lekarce Gucio w zeszłym roku znalazł łanię .
Opisałem to w Deryl - Gustaw - The Savage Hunt .
Lekarka.
Ma piękną młodą labradorzycęęę - i tak koło historii zamyka się klamrą.
Widziałem reakcję Gucia na jej wdzięki .
Mimo naturalnego popędu i tak sercem jest przy tej wybranej .
Podobnie jak ja;...

Do pełnego obrazu dziczych dokonań na moim ciele - jeszcze dwa sznyty zaliczone mam . A o tym jeszcze napiszę.
D.B.
Avatar użytkownika
adam palinski
 
Posty: 259
Dołączył(a): 19 lut 2014, o 10:18

Re: Szarża - co robić?!

Postprzez lupus23 » 20 lut 2014, o 08:57

Odbywało się polowanie zbiorowe na dziki na które spóźnił się myśliwy z kandydatem na nemroda.
Słysząc strzały ruszyli w tym kierunku przez pole oziminy.
Nagle z lasu wyskoczył samotny dzik prosto w ich kierunku.
Nie zatrzymując się ciął myśliwego i uszedł.
Stary nemrod jeszcze poluje a kandydat zrezygnowała.

W maju wczesnym rankiem wybrałem się na polowanie na świeżo zasiane pola kukurydzy.
Była jeszcze mocna szarówka gdy wypatrzyłem dziki, duża locha i siedem przelatków.
Po strzale jeden dziczek został a wataha poszła w otwarte pole.
Dziczek dostał gdzieś na kręgosłup bo nie mógł się ruszać ale przeraźliwie kwiczał.
Wataha zatrzymała się w polach jakieś 200m od nas a ja ruszyłem dostrzelić dziczka.
Gdy byłem od niego z 15 m od watahy odbiła locha .
Szybko wróciła, kilkakrotnie obiegły dziczka fukając, rycząc,zgrzytając orężem.
Stałem nieruchomo świadom że tu w polu nie mam szans i będę musiał ją zastrzelić.
Było jednak chyba za ciemno a ona była zajęta czym innym i nie widziała mnie.
Po chwili wróciła do pozostawionej watahy i zabrała ją do lasu.
Dostrzeliłem dzika i długo rozpatrywałem to zajście emocje były.
D.B.
lupus23
 
Posty: 125
Dołączył(a): 20 lut 2014, o 08:07


Powrót do Poszukiwanie postrzałka

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron