Dzięki za miłe spotkanie
I ja dzięki.
Niedziela wita przymrozkiem i mgłom.
Po wczorajszych pracach ciężko przychodzi zebrać się do aktywnego działania.
Za zgodą organizatora polowania i prośbie Gucia dziś będzie z nami Tosia.
W dniu wczorajszym w miocie pocieszenia strzelano do byka.
Zmrok za pasem nie decydujemy się na podjęcie kolejnej pracy.
Niewątpliwa atencja Gucia do Tosi spowoduje, że to.
Tosia dziś przejdzie swój chrzest bojowy.
Ekipa mocna ładujemy się do jeepa jeszcze sporo przed pierwszy miotem.
Szkoda czasu.
Jeden z uczestników polowania, który wskaże gdzie.
Tosia Rika Gucio Ewunia Pan Topolanek i ja.
Odnajdujemy pierwszą farbę.
Spora ilość farby jasnej takiej nakapanej.
Byk zatrzymał się jakieś 400 m w szczerym polu postał minutę.
A następnie wedle opowieści strzelca.
Majtał przednim badylem.
Ubity poniżej kolana pomaszerował dalej w pola ginąc za pierwszą górką.
Ruszamy farba okazuje się być skromna.
Co 40 60 m Tosia spokojną praca odnajduje pojedyncze kropelki.
Po kilkuset metrach zostawiamy Tosię Ewunie /Arka męża Ewy/ jako koronę z Riką podążającą za prowadzącą parą za 50 m.
Ja z Guciem mamy wezwanie do postrzelonego dzika.
Po niegodnej posokowca pracy 50 m wracamy do Tosi.
Odnajdujemy ich ponad 3 km dalej zatrzymali się przed terenem nie opolowanym.
Decyzja stop, bo i tak mamy kolejne wezwanie do łani i cielaka.
Jedyny efekt pracy na odcinku około 4 km to kieszeń pełna większych mniejszych kości.
[img]http://images50.fotosik.pl/1230/c98b26675b626f49.jpg
[/img]
Na zestrzale delikatna farba.
Tosia po zapisaniu zapachu w nosie jak wytrawna tropicielska bezbłędnie spokojnie prowadzi około 250 m. Staje i pokazuje coś przed sobą.
Zrównuje się z Ewą i widzę chcąca podnieść się łanie.
Kropka na kark.
Ile to było radości.
Tosia doszła swoją pierwszą sztukę w naturalnym łowisku.
[img]http://images49.fotosik.pl/1194/72dd713913692077.jpg
[/img]


Strzelec chciał ustrzelić dubleta.
Strzelał też do cielaka.
Próba odnalezienia farby cielaka ponawiana parokrotnie spełzła na niczym.
Jeśli ciele nie przyjęło podążyło za łanią i na przedłużeniu jej tropu jak się okazało słusznie ponownie odnajdujemy drobinki farby.
Farba jest znikoma, ale Tosia dzielnie pracując odprowadza nas na 100 m.
Tu zaczynają się schody ciele kręci zawraca kluczy.
W chwili oddawania strzału łaski do łani Arek zakodował, że w wysokich trawach coś uciekało jakby ciele. Gucio wypracowuje właśnie to miejsce.
Okazuje się, że jedynie trop na błocie potwierdza było tam ciele.
Sprawa wydaje się jasna delikatna obcierka.
Teraz już prosty trop bez grama farby uchodzi.
Nie ma czasu na wzajemne peany.
Jest byk do odszukania.
Strzelec zeznaje, że po strzale zwalił się jak piorunem rażony.
Jak szybko się zwalił tak szybko wstał?
Poprawka jakby go podniosło i tyle.
Nie ma lekko to Tosi dzień.
Idąc w odstępie 50 m za Tosią i Ewą odkrywamy z Arkiem na wysokości naszych oczu na gałązkach farbę. To niemożliwe uchodzący byk, farbi co prawda odrobinę, ale tak wysoko maluje.
Jest i farba po tropie też bardzo mikra. Tosia wypracowuje kolejne załamania dobre 2 km.
Gucio potwierdza wszystkie zawijasy byka. Rikunia na krótkim otoku jedynie nam towarzyszy.
Po ponad 1,5 godzinnej pracy słyszymy gdzieś przed nami pojedynczy strzał.
Oj niedobrze pakujemy się w nie opolowany miot.
Przerywamy pracę.
W tym samym czasie telefon od prowadzącego.
Z informacją napędziliście od tyłu postrzelonego byka, który ma ustrzeloną lewą tykę i delikatna obcierkę na mostku.
[img]http://images38.fotosik.pl/1210/f5def5c03578f36c.jpg
[/img]

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie z dziczkami
[img]http://images49.fotosik.pl/1194/568089b11c823262.jpg
[/img]
Były podziękowania od najwyższej władzy PZŁ.
Gdy nas zapytano a skąd jesteście z dumą odpowiedz brzmiała.
Z.
Klubu Posokowca.
Kazano pozdrowić wszystkich członków klubu, co z nieukrywaną rodnością czynię.
Jestem pewien, że Ewa coś tu dopowie i opisze jak to ona widziała.
Bo co dwie pary oczu to nie jedna.
D.B.