przez lupus23 » 20 lut 2014, o 08:12
Przyszła pora na drugiego posokowca,suka wzięta od leśniczego od spraw łowieckich z najbliższego nadleśnictwa, miał parę ,oczywiście pracującą.
Kama tak ją nazwałem nie była urodziwa, postury hanowera flegmatyczna polowaliśmy razem ponad 10 lat.Chciałem z niej zrobić psa do wszystkiego, ale nie szła do wody, nie aportowała ten pierwszy okres , to okres błędów i wypaczeń.
Puszczałem ją np. za dzikami z jagiem.
To było dzień przed Wszystkim Świętymi .Po południu zabrałem młodego jaga i posoczka i na deptaka za dzikami .Podchodzę do młodnika i puszczam psy , po chwili mają dzika , ruszam za nimi ale towarzystwo rusza w długą ja za nimi.Nie doszedłem do strzału ale zauważyłem dużego pojedynka.Był długi gon ale nie nadążałem i po jakimś czasie nie słyszałem już psów .Włóczyłem się kilka godzin, psy nie wracały, zapadła głęboka noc i zaczęło siąpić.Wróciłem do samochodu zostawiłem w lesie kurtkę i postanowiłem wrócić rano.
Zawsze tak robiłem i psy następnego dnia były przy pozostawionych rzeczach, nie tym razem.
Słabo przespana noc i skoro świt do lasy.A psów nie ma, nie ma też śladu że psy były na kurtce.Cały dzień na grobach a wieczorem znowu sprawdzam psów nie ma.Przez kilka dni poszukiwanie , rozmowy z rolnikami , wici po okolicy baz rezultatu.Kilka fałszywych alarmów (nie te psy) ktoś niby widział i psy przepadły.Po miesiącu kolega myśliwy dał mi znać , że widział jak podobny pies przebiegł drogę i wpadł do gęstego młodnika. Jadę tam szukam, wołam nic ale profilaktycznie zastawiam swój ciuch i dwa razy dziennie sprawdzam. Trzeciego dnia widzę że coś na ciuchu leżało ,wołam, bez odzewu zostawiam suchą karmę i do jutra.Z rana sprawdzam, karma zjedzona nikogo nie ma wołam i znowu nic ,ale zostawiam karmę , będę tu po południu.
Jestem i co widzę,leży mój posokowiec, dziwnie patrzy , o wyglądzie lepiej nie pisać o moich odczuciach też.Patrze i zastanawiam się ucieknie czy podejdzie.Spokojnym ?? głosem odezwałem się do niej pogłaskałem, poklepałem a ona spokojnie poszła za mną do samochodu.
Od tamtej pory to był inny pies.c.d.n.
DB